wtorek, 15 marca 2011

Z dzienniczka Bakłarzana Podróżnika- wpis nr 15

Lecieliśmy machiną już dość długo, a Bakłarzan Szaleniec szukał przycisku, dzięki którym lecielibyśmy szybciej.
- Jednego w tym samolocie nie rozumiem- powiedział Szaleniec- mam te uprawnienia, a jednak nie do końca umiem kierować tym czymś. Przyciski są jakieś dziwaczne, na każdym jedna lub dwie litery. Nie wiem, do czego one służą.
- No wiesz, on jest wynalazcą. Może tworzyć nowe dziwactwa- stwierdziłem.
- Niczego mnie nie nauczył! Tak jakbym będąc pilotem potrafił obsługiwać to dziadostwo!!!- wkurzył się Szaleniec- dobra, nie będę tu siedzieć jak głupek! Raz Bakłarzanowi FAIL!!
Potem nacisnął na przycisk, a z głośników ktoś powiedział: ,, Autodestrukcja za 50...49...48...47...46...''. Rozpoczęło się odliczanie.
- Nie no, zwariuję! Jak się to wyłącza, brodaczu ty jeden?
- A bo ja wiem...
Bakłarzan Szaleniec coraz bardziej się denerwował, a odliczanie powoli się kończyło. Nagle, ni stąd, ni zowąd nacisnął na ten sam przycisk. Odliczanie ucichło. Uff...
- Ile jeszcze?- zapytałem, a Szaleniec odpowiedział:
- Kilka kilometrów...nadal nie wiem jak przyspieszyć.
Po godzinie samolot doleciał na miejsce. Zostało tylko lądowanie...
- Ciekawe, jak to zrobić... może to...- Szaleniec nacisnął na guzik z napisem ,,LA'', po czym rozpoczęło się LĄDOWANIE AWARYJNE, jak mówiły głośniki. Bakłarzan poruszał nerwowo gałką kierowniczą, ale stery nie reagowały. Samolot robił swoje.
- Nie!!!!- wrzeszczał Szaleniec, ale machina na szczęście sama wylądowała. Zaoraliśmy połowę trawnika...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz