niedziela, 20 lutego 2011

Z dzienniczka Bakłarzana Podróżnika- wpis nr 14

Nie mieliśmy wyjścia, musieliśmy iść pieszo. Ogórek postanowił samemu zwiedzać dalej Świat Bakłarzanów, a my szliśmy wciąż w stronę Rzeszowa. Nagle zza drzew zaczął wystawać jakiś duży dom z równie wielkim garażem obok, a za nim cała panorama Wałbrzycha. Może tu coś znajdziemy?
- Ej chwileczkę, czy to nie dom tego znanego wynalazcy z Wałbrzycha?- wyrwał mnie z zamyślenia Bakłarzan Szaleniec- tak, wszystko się zgadza, to dokładnie tu! Czytałem o nim dużo.
- Mmm?
- Tutaj na pewno znajdziemy jakiś środek transportu! Chodżmy do środka!- krzyknął Szaleniec i pobiegł w stronę domu. Zadzwonił do drzwi i otworzył mu jakiś Bakłarzan- brodacz z kapelusikiem.
- Pan jest tym wynalazcą?- spytałem.
- Nie, jest w pokoju. Byli państwo zaproszeni?
- Nniee, ale mamy pilną sprawę do załatwienia.
- No dobra, chodźcie- powiedział brodacz i zaprowadził nas do salonu.
- O, witam... w jakiej sprawie przychodzicie?- przywitał nas wynalazca.
- Szukamy jakiegoś środku transportu, żeby wrócić do Rzeszowa.
- No, jak chcecie coś od nas pożyczyć, to musicie spełnić parę warunków. Tak się składa, że mam dzisiaj dostarczyć moją machiną latającą dużo rzeczy do kolegi, mieszkającego właśnie w Rzeszowie.
- Możemy to zrobić?- zapytał Szaleniec
- No, musicie mieć uprawnienia pilota i...
- Ja mam- powiedział Szaleniec- oto one.
Szaleniec pokazał mu dokument osobisty, a ten wynalazca kontynuował swoją listę warunków:
- Pokażecie temu Bakłarzanowi do którego macie to zawieźć tą kartkę- pokazał nam ją (był tam jego podpis, jakaś wiadomość i jakieś inne rzeczy), powiecie, że przywieźliście jego bagaże i wypakujecie je.
- Spokojna głowa- powiedział Szaleniec, a później pogadał trochę z wynalazcą. Ustalił, że poleci z nami brodacz. Chyba się trochę poznali, a nawet zakolegowali. Potem Bakłarzan pokazał nam machinę (taki jakby mini-samolot) i odlecieliśmy spod jego domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz